_________________________________________________________________________________
*Gerard*
Podszedł blisko. Zbyt blisko. Zimną dłonią lekko przejechał po mojej twarzy. Moje ciało przeszyły dreszcze. Widziałem tylko jego śnieżnobiałe zęby, szczerzące się do mnie. Z każdą sekundą robiło mi się coraz bardziej gorąco. Pochylił się ku mojej twarzy i delikatnie musnął wargami po moich ustach. Czułem jego przyspieszony oddech, a moje serce nawet na chwilę nie zwalniało. Tym razem to ja postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Przysunąłem się do niego jeszcze bliżej i szybkim ruchem wpiłem w jego usta. Nie przejmowałem się niczym. Liczyło się tylko, co w danej chwili, te 20, może 30 sekund. Wszystko było takie idealne, do czasu…
- Halo, Gerard, wszystko w porządku? – tak, właśnie to tego czasu było idealnie.
- Przepraszam, zamyśliłem się – chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja strasznie speszony odwróciłem wzrok.
Można by pomyśleć, że nie jestem do końca normalny. Nie, to nie prawda. To moja chora wyobraźnia świruje. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się tak myśleć o kimś i to w tak bardzo realistyczny sposób. Czy coś ze mną nie tak?
Nastała cisza. Jeszcze chwilę siedzieliśmy, nie odzywając się do siebie, gdy całe milczenie przerwał głos Franka.
- Wiesz, wygląda na to, że chyba trochę tu posiedzimy – zaśmiał się.
Przytaknąłem głową, szukając w myślach jakiejś sensownej odpowiedzi.
- A zatem, co chcesz robić? – uśmiechnął się i w dziwny sposób przygryzł wargę.
Spojrzałem się na niego lekko zmieszany, nie wiedząc, co chłopak ma na myśli. Na szczęście tę niezręczną ciszę przerwały kroki w pokoju, w którym aktualnie się znajdowaliśmy.
- Ah, tu jesteście – krzyknął Mikey, zadowolony, że wygrał tę jakże idiotyczną zabawę, o której szczerze mówiąc już zapomniałem – pani Iero już od chyba pół godziny woła was na kolację.
- Już schodzimy – szepnął Frank znowu przygryzając wargę – chyba przestaję rozumieć jego sygnały albo po prostu źle je interpretuję.
Szybkim krokiem zeszliśmy na dół i zasiedliśmy do stołu wypełnionego po brzegi przeróżnymi przekąskami. Pani Iero uśmiechnęła się do mnie i zasugerowała, żebym cokolwiek zjadł. Trudno było mi odmówić, więc zabrałem się do jedzenia. Co chwilę spoglądałem na Franka. Siedział cicho przy stole, nie odzywając się ani słowem. Jego talerz wciąż świecił pustkami. Nie dość, że chłopak był chudy i blady, to na dodatek nic nie jadł. Ale przecież to nie moja sprawa, jak chłopak się odżywia, no nie? W końcu oderwał się od stołu (brawo Frankie) i zaczął mówić.
- Wybieram się dzisiaj na imprezę na plaży, może dołączycie się? – uśmiechnął się i spojrzał na mnie, a potem na Mikiego.
To miło z jego strony, że zaprosił nas na wspólną zabawę. Niestety będę musiał wybrać się na nią sam z Frankiem, ponieważ Mikey miał już plany na wieczór. Nie wiem czy to powód do smutku, czy raczej szczęścia.
Po chwili, podziękowałem i odszedłem od stołu. Zamierzałem przed wyjściem trochę się przygotować, ale Frank pociągnął mnie za rękę i chwile później znajdowaliśmy się już poza domem. Ulica była całkiem pusta. Jedyny dźwięk, który do nas dochodził, to szczekanie psów. Szliśmy powoli w stronę pobliskiego sklepu. Nie umiem wyrazić, co w tej chwili czułem. Po raz pierwszy byłem z kimś tak blisko. Nie chodzi tu o nic konkretnego, tylko o przyjaźń. W tej chwili zrozumiałem, że znalazłem prawdziwego kolegę, którego nigdy nie dane było mi mieć. Mimo, że nie odzywaliśmy się do siebie, czułem się przy nim nadzwyczaj dobrze. Czy to dziwne?
Zatrzymaliśmy się przy małym żółtym sklepie, który mieścił się tuż przy wejściu na niestrzeżoną plażę. Frank na chwilę mnie zostawił i wszedł do środka, a ja usiadłem na chodniku. Myślałem o dzisiejszym dniu. O tym, co się wydarzyło i tym, co może się jeszcze wydarzyć. Czy oni mnie polubią? Czy znajomi Franka, nie będą mieli nic przeciwko, że ten wziął obcego kolesia na imprezę? Te pytania, chodzące po mojej głowie zaczęły mnie powoli męczyć. Zamknąłem na chwile oczy, starając nabrać pozytywnego myślenia o dzisiejszej zabawie.
- Halo, ziemia do Gee – Frank stał przy mnie z siatką zakupów w ręce, cicho chichocząc.
- Przeprasza, troszkę odpłynąłem – chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się, pokazując przy tym wszystkie zęby. Odwzajemniłem uśmiech, a ten zaczął się śmiać – hej, co cię tak bawi? – spytałem, lekko zdezorientowany, ale nie przestawałem się przy tym uśmiechać.
- Nic. Po prostu, po raz pierwszy widzę, szczery uśmiech z twojej strony.
- To chyba dobrze, nie? – nasze oczy się spotkały. Jego były takie nietuzinkowe… Nie mogłem na nie patrzeć, bo nie mógłbym oderwać wzroku. Szybko więc zmieniłem punkt mojego widzenia.
Tak więc, chwilę później znaleźliśmy się już na plaży. Z racji takiej, że dochodziła godzina 9, powoli zaczęło się robić ciemno.
- Papierosa? – cicho spytał Frank, nie wiedząc rekcji z mojej strony.
- Nie palę – odmówiłem stanowczo – ale nie krępuj się, nie będę miał nic przeciwko, jeśli będziesz palił przy mnie – uspokoiłem go i puściłem jeden z moich firmowych uśmieszków.
Frank jednym ruchem wyciągnął papierosa z paczki. Wyglądał zupełnie inaczej, kiedy palił. Widać było, że to go w pewien sposób odstresowuje. Zaciągnął się jeszcze kilka razy i poszliśmy dalej. Plaża wręcz roiła się od zakochanych par. Spojrzałem na Franka. Pocieszył mnie fakt, że nie tylko ja jestem sam. I wtedy stało się coś strasznie dziwnego. Podbiegła do niego jakaś dziewczyna. Była wysoką brunetką o figurze, jakiej mogłaby pozazdrościć jej większość dziewczyn. Ale w sumie, ja się na tym nie znam. Akcja szybko jednak zmieniła swój bieg. Okazało się, że owa dziewczyna, była dziewczyną Franka. Dziwne prawda? Jeszcze niedawno próbował popełnić samobójstwo przez byłą, a teraz? Nieznajoma podeszła do Franka i pocałowała w usta. Jej niewinny całus zamienił się w namiętny pocałunek, jak w filmach. Poczułem się wtedy strasznie nieswojo. Coś jakby ból? Sądzić by można było, że lekko zadurzyłem się w chłopaku, ale to nie prawda. Nie jestem gejem. Po prostu nie lubiłem patrzeć na całującą się parę, a w szczególności, gdy uczestniczył w tym Frank.
- Kochanie, może przedstawisz mnie swojemu koledze? – uśmiechnęła się do mnie i oblizała wargę.
- Oczywiście – spojrzał na nią tak, jak zakochany patrzy na swoją kobietę i puścił jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów – Gerry, to jest Sara. Sara to jest Gerard.
I w tym momencie moje serce prawie eksplodowało. Ta dziwka zrujnowała mu życie! Jak on do cholery może się z nią umawiać. Nie, po prostu nie mogłem w to uwierzyć.
- Miło mi cię poznać, Gee. Chyba mogę się tak do ciebie zwracać? – uśmiechnęła się szeroko i seksownie przygryzła wargę, jakby próbowała mnie poderwać.
- Mnie również – puściłem fałszywy uśmieszek i odwzajemniłem uścisk dłoni – Frank, mogę z tobą pogadać? – to pytanie jakby samo się ze mnie wymsknęło. Nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Lubiłem go, nawet bardzo. Nie chciałem, żeby znowu działa mu się krzywda.
Frank przeprosił na chwilę tą szmatę (nie umiem inaczej się o niej wypowiedzieć) i odeszliśmy kawałek dalej.
- Człowieku, co ty wyprawiasz? – złość nasilała się we mnie z minuty na minutę – przez tą dziewczynę chciałeś odebrać sobie życie! Ona cię zrani! – nie umiałem się pohamować. Po prostu zależało mi na Franku i na naszej znajomości. Nie chciałem go stracić. Nie w ten sposób.
- Gee, zrozum. Ja ją kocham, a ona kocha mnie. Każdy ma prawo popełniać błędy. Sara również. Nie spychaj jej na samo dno z tego powodu – chłopak starał się mnie za wszelką cenę uspokoić. Położył rękę na moje ramię, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony – Gee, ja cię lubię, bardzo cię lubię i proszę, nie wykluczaj naszej przyjaźni, tylko dlatego, że nie lubisz mojej dziewczyny.
I nagle wszystko się zmieniło. Cała złość momentalnie wyparowała. Mam przyjaciela. Pierwszy raz mam prawdziwego przyjaciela.
- Chodźmy się napić – zasugerowałem. Widać było, że chłopak również miał na to ochotę.
- Poczekaj tu, a ja coś przyniosę – zaproponował chłopak. Usiadłem na drewnianej ławce przy starym, nieużywanym już miejscu przeznaczonym na ognisko i czekałem aż wróci.
Nie sądziłem, że jeszcze czekają mnie tego wieczoru jakieś niespodzianki. A tu nagle zjawiła się ona. Tak to była Sara. Mimo, że jej nie znałem, żywiłem do niej tylko czystą nienawiść.
- Czekasz na Franka? – skinąłem głową – to wspaniale, bo też na niego czekam. Czy mogę poczekać z tobą? – jej sam sposób mówienia doprowadzał mnie do szału.
- Możesz – powiedziałem to tak sucho i nieprzyjemnie, że jestem pewien, iż dziewczyna raczej również nie darzy mnie jakąś szczególną sympatią.
Sara usiadła koło mnie i zaczęła mówić, o tym jak jej się układa z Frankiem. Nie chciałem tego słuchać. Tak jakby coś przeraźliwie kłuło mnie od środka. Dziewczyna przybliżyła się jeszcze bardziej i położyła rękę na moje udo.
- Sara, co ty robisz? – zdziwiony, a zarazem przestraszony, natychmiastowo odsunąłem się od niej.
- Gee, wiem, że tego chcesz – przysunęła się do mnie z powrotem i zaczęła dotykać. Próbowałem ją za wszelką cenę powstrzymać, ale ona nie dawała za wygraną. Jednym ruchem wpiła się w moje usta.
*Gerard*
Podszedł blisko. Zbyt blisko. Zimną dłonią lekko przejechał po mojej twarzy. Moje ciało przeszyły dreszcze. Widziałem tylko jego śnieżnobiałe zęby, szczerzące się do mnie. Z każdą sekundą robiło mi się coraz bardziej gorąco. Pochylił się ku mojej twarzy i delikatnie musnął wargami po moich ustach. Czułem jego przyspieszony oddech, a moje serce nawet na chwilę nie zwalniało. Tym razem to ja postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Przysunąłem się do niego jeszcze bliżej i szybkim ruchem wpiłem w jego usta. Nie przejmowałem się niczym. Liczyło się tylko, co w danej chwili, te 20, może 30 sekund. Wszystko było takie idealne, do czasu…
- Halo, Gerard, wszystko w porządku? – tak, właśnie to tego czasu było idealnie.
- Przepraszam, zamyśliłem się – chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, a ja strasznie speszony odwróciłem wzrok.
Można by pomyśleć, że nie jestem do końca normalny. Nie, to nie prawda. To moja chora wyobraźnia świruje. Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się tak myśleć o kimś i to w tak bardzo realistyczny sposób. Czy coś ze mną nie tak?
Nastała cisza. Jeszcze chwilę siedzieliśmy, nie odzywając się do siebie, gdy całe milczenie przerwał głos Franka.
- Wiesz, wygląda na to, że chyba trochę tu posiedzimy – zaśmiał się.
Przytaknąłem głową, szukając w myślach jakiejś sensownej odpowiedzi.
- A zatem, co chcesz robić? – uśmiechnął się i w dziwny sposób przygryzł wargę.
Spojrzałem się na niego lekko zmieszany, nie wiedząc, co chłopak ma na myśli. Na szczęście tę niezręczną ciszę przerwały kroki w pokoju, w którym aktualnie się znajdowaliśmy.
- Ah, tu jesteście – krzyknął Mikey, zadowolony, że wygrał tę jakże idiotyczną zabawę, o której szczerze mówiąc już zapomniałem – pani Iero już od chyba pół godziny woła was na kolację.
- Już schodzimy – szepnął Frank znowu przygryzając wargę – chyba przestaję rozumieć jego sygnały albo po prostu źle je interpretuję.
Szybkim krokiem zeszliśmy na dół i zasiedliśmy do stołu wypełnionego po brzegi przeróżnymi przekąskami. Pani Iero uśmiechnęła się do mnie i zasugerowała, żebym cokolwiek zjadł. Trudno było mi odmówić, więc zabrałem się do jedzenia. Co chwilę spoglądałem na Franka. Siedział cicho przy stole, nie odzywając się ani słowem. Jego talerz wciąż świecił pustkami. Nie dość, że chłopak był chudy i blady, to na dodatek nic nie jadł. Ale przecież to nie moja sprawa, jak chłopak się odżywia, no nie? W końcu oderwał się od stołu (brawo Frankie) i zaczął mówić.
- Wybieram się dzisiaj na imprezę na plaży, może dołączycie się? – uśmiechnął się i spojrzał na mnie, a potem na Mikiego.
To miło z jego strony, że zaprosił nas na wspólną zabawę. Niestety będę musiał wybrać się na nią sam z Frankiem, ponieważ Mikey miał już plany na wieczór. Nie wiem czy to powód do smutku, czy raczej szczęścia.
Po chwili, podziękowałem i odszedłem od stołu. Zamierzałem przed wyjściem trochę się przygotować, ale Frank pociągnął mnie za rękę i chwile później znajdowaliśmy się już poza domem. Ulica była całkiem pusta. Jedyny dźwięk, który do nas dochodził, to szczekanie psów. Szliśmy powoli w stronę pobliskiego sklepu. Nie umiem wyrazić, co w tej chwili czułem. Po raz pierwszy byłem z kimś tak blisko. Nie chodzi tu o nic konkretnego, tylko o przyjaźń. W tej chwili zrozumiałem, że znalazłem prawdziwego kolegę, którego nigdy nie dane było mi mieć. Mimo, że nie odzywaliśmy się do siebie, czułem się przy nim nadzwyczaj dobrze. Czy to dziwne?
Zatrzymaliśmy się przy małym żółtym sklepie, który mieścił się tuż przy wejściu na niestrzeżoną plażę. Frank na chwilę mnie zostawił i wszedł do środka, a ja usiadłem na chodniku. Myślałem o dzisiejszym dniu. O tym, co się wydarzyło i tym, co może się jeszcze wydarzyć. Czy oni mnie polubią? Czy znajomi Franka, nie będą mieli nic przeciwko, że ten wziął obcego kolesia na imprezę? Te pytania, chodzące po mojej głowie zaczęły mnie powoli męczyć. Zamknąłem na chwile oczy, starając nabrać pozytywnego myślenia o dzisiejszej zabawie.
- Halo, ziemia do Gee – Frank stał przy mnie z siatką zakupów w ręce, cicho chichocząc.
- Przeprasza, troszkę odpłynąłem – chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się, pokazując przy tym wszystkie zęby. Odwzajemniłem uśmiech, a ten zaczął się śmiać – hej, co cię tak bawi? – spytałem, lekko zdezorientowany, ale nie przestawałem się przy tym uśmiechać.
- Nic. Po prostu, po raz pierwszy widzę, szczery uśmiech z twojej strony.
- To chyba dobrze, nie? – nasze oczy się spotkały. Jego były takie nietuzinkowe… Nie mogłem na nie patrzeć, bo nie mógłbym oderwać wzroku. Szybko więc zmieniłem punkt mojego widzenia.
Tak więc, chwilę później znaleźliśmy się już na plaży. Z racji takiej, że dochodziła godzina 9, powoli zaczęło się robić ciemno.
- Papierosa? – cicho spytał Frank, nie wiedząc rekcji z mojej strony.
- Nie palę – odmówiłem stanowczo – ale nie krępuj się, nie będę miał nic przeciwko, jeśli będziesz palił przy mnie – uspokoiłem go i puściłem jeden z moich firmowych uśmieszków.
Frank jednym ruchem wyciągnął papierosa z paczki. Wyglądał zupełnie inaczej, kiedy palił. Widać było, że to go w pewien sposób odstresowuje. Zaciągnął się jeszcze kilka razy i poszliśmy dalej. Plaża wręcz roiła się od zakochanych par. Spojrzałem na Franka. Pocieszył mnie fakt, że nie tylko ja jestem sam. I wtedy stało się coś strasznie dziwnego. Podbiegła do niego jakaś dziewczyna. Była wysoką brunetką o figurze, jakiej mogłaby pozazdrościć jej większość dziewczyn. Ale w sumie, ja się na tym nie znam. Akcja szybko jednak zmieniła swój bieg. Okazało się, że owa dziewczyna, była dziewczyną Franka. Dziwne prawda? Jeszcze niedawno próbował popełnić samobójstwo przez byłą, a teraz? Nieznajoma podeszła do Franka i pocałowała w usta. Jej niewinny całus zamienił się w namiętny pocałunek, jak w filmach. Poczułem się wtedy strasznie nieswojo. Coś jakby ból? Sądzić by można było, że lekko zadurzyłem się w chłopaku, ale to nie prawda. Nie jestem gejem. Po prostu nie lubiłem patrzeć na całującą się parę, a w szczególności, gdy uczestniczył w tym Frank.
- Kochanie, może przedstawisz mnie swojemu koledze? – uśmiechnęła się do mnie i oblizała wargę.
- Oczywiście – spojrzał na nią tak, jak zakochany patrzy na swoją kobietę i puścił jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów – Gerry, to jest Sara. Sara to jest Gerard.
I w tym momencie moje serce prawie eksplodowało. Ta dziwka zrujnowała mu życie! Jak on do cholery może się z nią umawiać. Nie, po prostu nie mogłem w to uwierzyć.
- Miło mi cię poznać, Gee. Chyba mogę się tak do ciebie zwracać? – uśmiechnęła się szeroko i seksownie przygryzła wargę, jakby próbowała mnie poderwać.
- Mnie również – puściłem fałszywy uśmieszek i odwzajemniłem uścisk dłoni – Frank, mogę z tobą pogadać? – to pytanie jakby samo się ze mnie wymsknęło. Nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Lubiłem go, nawet bardzo. Nie chciałem, żeby znowu działa mu się krzywda.
Frank przeprosił na chwilę tą szmatę (nie umiem inaczej się o niej wypowiedzieć) i odeszliśmy kawałek dalej.
- Człowieku, co ty wyprawiasz? – złość nasilała się we mnie z minuty na minutę – przez tą dziewczynę chciałeś odebrać sobie życie! Ona cię zrani! – nie umiałem się pohamować. Po prostu zależało mi na Franku i na naszej znajomości. Nie chciałem go stracić. Nie w ten sposób.
- Gee, zrozum. Ja ją kocham, a ona kocha mnie. Każdy ma prawo popełniać błędy. Sara również. Nie spychaj jej na samo dno z tego powodu – chłopak starał się mnie za wszelką cenę uspokoić. Położył rękę na moje ramię, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony – Gee, ja cię lubię, bardzo cię lubię i proszę, nie wykluczaj naszej przyjaźni, tylko dlatego, że nie lubisz mojej dziewczyny.
I nagle wszystko się zmieniło. Cała złość momentalnie wyparowała. Mam przyjaciela. Pierwszy raz mam prawdziwego przyjaciela.
- Chodźmy się napić – zasugerowałem. Widać było, że chłopak również miał na to ochotę.
- Poczekaj tu, a ja coś przyniosę – zaproponował chłopak. Usiadłem na drewnianej ławce przy starym, nieużywanym już miejscu przeznaczonym na ognisko i czekałem aż wróci.
Nie sądziłem, że jeszcze czekają mnie tego wieczoru jakieś niespodzianki. A tu nagle zjawiła się ona. Tak to była Sara. Mimo, że jej nie znałem, żywiłem do niej tylko czystą nienawiść.
- Czekasz na Franka? – skinąłem głową – to wspaniale, bo też na niego czekam. Czy mogę poczekać z tobą? – jej sam sposób mówienia doprowadzał mnie do szału.
- Możesz – powiedziałem to tak sucho i nieprzyjemnie, że jestem pewien, iż dziewczyna raczej również nie darzy mnie jakąś szczególną sympatią.
Sara usiadła koło mnie i zaczęła mówić, o tym jak jej się układa z Frankiem. Nie chciałem tego słuchać. Tak jakby coś przeraźliwie kłuło mnie od środka. Dziewczyna przybliżyła się jeszcze bardziej i położyła rękę na moje udo.
- Sara, co ty robisz? – zdziwiony, a zarazem przestraszony, natychmiastowo odsunąłem się od niej.
- Gee, wiem, że tego chcesz – przysunęła się do mnie z powrotem i zaczęła dotykać. Próbowałem ją za wszelką cenę powstrzymać, ale ona nie dawała za wygraną. Jednym ruchem wpiła się w moje usta.
Nie chciałem…
- NIENAWIDZĘ CIĘ! – dźwięk rozbijających się o ziemię szklanek, wypełnionych po brzegi alkoholem, przerwał poczynania dziewczyny.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! – dźwięk rozbijających się o ziemię szklanek, wypełnionych po brzegi alkoholem, przerwał poczynania dziewczyny.
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE!
OdpowiedzUsuńJA NIE CHCE NIE ZGADZAM SIE NIE MOGE NIE JAK TO KURWA NO NIE JAK ALE TO NIE MOŻE NO BOSZE CO SIĘ NIE JA ZARAZ POPEŁNIĘ SAMOBÓJSTWO KUŹWA NIE TO NIEMOŻLIWE.
Jak tak możesz kobito! Najpierw jak były te fantazje Gee to się rozpływałam a potem mi coś takiego robisz? Co za gupia szmato dziwka z tej pierdolonej Sary! I tera przez nią oni się pokłócą nie nie nie...
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIEEEEEE!
Dawaj szybko następny, bo się zabiję! Ja nie chczę żeby oni się pokłócili przez tą dziwkę!
Co za gupia kuwa...
To ja już może lecę i czekam na kolejny!!!!
Papatki ;***
Tak! Tak! Tak!
UsuńMyślę tak samo ;-;
OMGGGGGG, ZAKOŃCZENIE! GEE MA PRZESRANE, CHCĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ :O
OdpowiedzUsuń/Imuś
JAK JUŻ WIESZ NIE POTRAFIE NAPISAC NIC SENSOWNEGO...
OdpowiedzUsuńJesteś mistrzem, nie umiem pisac długich komentarzy, kocham Twojego frerarda, pisz pisz czekam ;___;
O MÓJ KURWA BOŻE
OdpowiedzUsuńBŁAGAAAAAAAAAAM ;_;
DALEJ, PISZ ;_;
//Bołgdan bez jakiejkolwiek weny
NIE. NIE. NIE. NIE. ;-;
OdpowiedzUsuńNie lubię tej Sary ;-;
Oni się teraz pokłócą... tak..? ;-;
NIE. NIE. NIE.
Oesu, pisz szybko następny, bo zdechnę ;-;
Teraz będzie element dramatu...tak..? ;-;
PISZ.
Bo to jest świetne.
Weeny <3
P.S. U mnie nowy rozdział pojawi się na dniach, obiecuję xD
Ojej ja tak długo czekam na rozdział od Ciebie ;-;
UsuńDziękuję za miłe słowa i również życzę weny <3
Strasznie późno ogarnęłam nowy rozdział, za co przepraszam, ale nie miałam w ogóle czasu ostatnio. ://
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału...
JEZU JEZU JEZU NIE RÓB MI TEGO ;_; BOŻE, ŻEBY FRANK UWIERZYŁ GERARDOWI, ŻE TO NIE JEGO WINA .__. NIE MOŻESZ TEGO POPSUĆ. ROZUMIESZ?!
DOBRA, muszę się uspokoić i skomentować to normalnie...
Rozdział świetny. Zresztą z każdą częścią, moim zdaniem jest coraz lepiej C:
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;-; DAWAJ TO SZYBKOOO, BO SIĘ ZABIJĘ ;___;
Pisz dalej i weny życzę. DUŻO WEEENY! :3