Znowu krótki rozdział. Najwidoczniej nie umiem pisać niczego dłuższego. Zapraszam do czytania najnudniejszego rozdziału ever :):):)
_________________________________________________________________________________
Zimno, które przeszywało moje ciało spowodowało, że mimowolnie zacząłem się trząść. Nie zważając na to, że z moich stóp powoli wypływa krew, szedłem dalej.
Na mojej drodze stanęła nieznana mi postać. Objęła mnie ramionami i cicho szepnęła do ucha: „Zabiję cię”. Przerażony, nie zważając na nic, zacząłem uciekać. Czułem, że mnie dogania, serce waliło mi jak szalone. Powoli traciłem siłę w nogach. Nagle poczułem przeraźliwy ból z tyłu. Z moich ust wydobył się krzyk cierpienia. Sztylet wbity był tak bardzo głęboko, po moich plecach spływała ciemna struga krwi. Nie dawałem już rady. Czułem jak wykrwawiam się na śmierć. Upadłem na ziemię i wtedy tajemnicza postać przysiadła koło mnie, znowu objęła i tym razem szepnęła: „To już koniec. Masz to, co chciałeś”.
- Frank! Frank, szykuj się, bo taksówka już czeka – krzyczała zdenerwowana mama usiłując mnie obudzić.
Byłem przerażony i blady. Po mojej twarzy spływał pot, a ciało przeszywały dreszcze. Nigdy, ale to nigdy nie miałem tak świadomego koszmaru.
Mama ze strachem w oczach spojrzała na mnie i spytała, czy wszystko w porządku.
- To tylko zły sen, to tylko zły sen – uspokoiłem ją jak i zarówno siebie.
- Dobrze kochanie. Teraz się szykuj, a w domu będziemy musieli poważnie porozmawiać.
Tak bardzo boję się tej rozmowy. Jakbyśmy tak po prostu nie mogli o tym zapomnieć i wrócić do normalnego życia.
Wsiedliśmy do taksówki. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Cały czas myślałem o moim śnie. To wszystko było takie realistyczne. Czułem się jakbym te wszystkie emocje doznawał w prawdziwym życiu.
- Frank, jesteśmy już. Frank, czy ty mnie słyszysz?! – głos mamy ocknął mnie z moich wszystkich chorych przemyśleń.
- Tak mamo, zamyśliłem się, przepraszam.
Wziąłem swoje rzeczy i wysiadłem z auta. Podczas gdy mama siłowała się z kluczami, ja przyglądałem się mojej ulicy, sprawdzałem, czy coś się ostatnio zmieniło. Szare, smutne, brzydkie budynki. Jak zwykle cisza, żadnej żywej duszy. Nic ciekawego.
W końcu mamie udało się znaleźć klucze i weszliśmy do środka.
- Synku, usiądź. Porozmawiajmy.
- Nie chcę o tym rozmawiać! – krzyknąłem strząsnąwszy przy tym szklankę wody ze stołu.
- Chcę wiedzieć tylko, dlaczego chciałeś to zrobić. Czy to przeze mnie? Przepraszam, że niczego nie zauważyłam. Poświęcam ci zbyt mało czasu – otarła mokrą od łez twarz i ukryła ją w ramionach.
Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Nie chciałem, żeby tak bardzo cierpiała.
- Mamo, nie płacz, to nie twoja wina – po moim policzku spływała kolejna łza – ja po prostu nie dawałem już rady. Nie dość, że moja dziewczyna będąc w związku ze mną, pieprzyła się z innym, to na dodatek straciłem najlepszego przyjaciela. Oprócz ciebie nie mam żadnej bliskiej mi osoby. Gdzie nie wyjdę, jestem pośmiewiskiem, rozumiesz?
I właśnie w tym momencie nie wytrzymałem. Wybuchłem płaczem jak małe dziecko. Mama podeszła do mnie i przytuliła ze wszystkich sił.
- Wszystko będzie dobrze – szepnęła – nie musimy do tego wracać, ale obiecaj, że od teraz będziesz mówił mi o wszystkim.
- Obiecuję – wykrztusiłem przez łzy - kocham cię.
Oboje teraz płakaliśmy jak małe dzieci. Złączeni w szczerych objęciach nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Nagle przypomniałem sobie o tamtym chłopaku ze szpitala. Zaraz… jak on miał na imię? Dobra, mniejsza z tym. Muszę do niego iść i odwdzięczyć się jakoś za to, co zrobił.
Stałem pod drzwiami jego domu. Denerwowałem się, bo nie wiedziałem, co mogę mu powiedzieć. „Cześć. Dziękuję za to, że zrujnowałeś moje życie”, nie tak nie może być. Już miałem zapukać, gdy nagle poczułem potworny ból w plecach. Upadłem i momentalnie zemdlałem.
~
- Frank! Frank, szykuj się, bo taksówka już czeka – krzyczała zdenerwowana mama usiłując mnie obudzić.
Byłem przerażony i blady. Po mojej twarzy spływał pot, a ciało przeszywały dreszcze. Nigdy, ale to nigdy nie miałem tak świadomego koszmaru.
Mama ze strachem w oczach spojrzała na mnie i spytała, czy wszystko w porządku.
- To tylko zły sen, to tylko zły sen – uspokoiłem ją jak i zarówno siebie.
- Dobrze kochanie. Teraz się szykuj, a w domu będziemy musieli poważnie porozmawiać.
Tak bardzo boję się tej rozmowy. Jakbyśmy tak po prostu nie mogli o tym zapomnieć i wrócić do normalnego życia.
Wsiedliśmy do taksówki. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Cały czas myślałem o moim śnie. To wszystko było takie realistyczne. Czułem się jakbym te wszystkie emocje doznawał w prawdziwym życiu.
- Frank, jesteśmy już. Frank, czy ty mnie słyszysz?! – głos mamy ocknął mnie z moich wszystkich chorych przemyśleń.
- Tak mamo, zamyśliłem się, przepraszam.
Wziąłem swoje rzeczy i wysiadłem z auta. Podczas gdy mama siłowała się z kluczami, ja przyglądałem się mojej ulicy, sprawdzałem, czy coś się ostatnio zmieniło. Szare, smutne, brzydkie budynki. Jak zwykle cisza, żadnej żywej duszy. Nic ciekawego.
W końcu mamie udało się znaleźć klucze i weszliśmy do środka.
- Synku, usiądź. Porozmawiajmy.
- Nie chcę o tym rozmawiać! – krzyknąłem strząsnąwszy przy tym szklankę wody ze stołu.
- Chcę wiedzieć tylko, dlaczego chciałeś to zrobić. Czy to przeze mnie? Przepraszam, że niczego nie zauważyłam. Poświęcam ci zbyt mało czasu – otarła mokrą od łez twarz i ukryła ją w ramionach.
Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Nie chciałem, żeby tak bardzo cierpiała.
- Mamo, nie płacz, to nie twoja wina – po moim policzku spływała kolejna łza – ja po prostu nie dawałem już rady. Nie dość, że moja dziewczyna będąc w związku ze mną, pieprzyła się z innym, to na dodatek straciłem najlepszego przyjaciela. Oprócz ciebie nie mam żadnej bliskiej mi osoby. Gdzie nie wyjdę, jestem pośmiewiskiem, rozumiesz?
I właśnie w tym momencie nie wytrzymałem. Wybuchłem płaczem jak małe dziecko. Mama podeszła do mnie i przytuliła ze wszystkich sił.
- Wszystko będzie dobrze – szepnęła – nie musimy do tego wracać, ale obiecaj, że od teraz będziesz mówił mi o wszystkim.
- Obiecuję – wykrztusiłem przez łzy - kocham cię.
Oboje teraz płakaliśmy jak małe dzieci. Złączeni w szczerych objęciach nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Nagle przypomniałem sobie o tamtym chłopaku ze szpitala. Zaraz… jak on miał na imię? Dobra, mniejsza z tym. Muszę do niego iść i odwdzięczyć się jakoś za to, co zrobił.
~
Awfndjwnfenadkdfjdksfndavfnjnknsvjakndndcnjdnjdsnnc?!
OdpowiedzUsuń[tylko to wyrażają teraz moje emocje]
Ten koszmar Franka...Aż mi ciarki przeszły po plecach ;<
No i dobrze, że Franio pogadał ze swoją mamą i, że wszystko sobie wyjaśnili! Cieszę się z tego powodu.
No, ale co się stało???? Gerard go jebnął, czy może to jakiś kolejny chory sen?! A może napadł go Trynkiewicz?
... [5 minut później]
Dobra, postanowiłam, że będę się leczyć.
Ale serio, strasznie mnie ciekawi, co się stało :O
Dawaj szybciutko następny ;***
Przesyłam całuski i pozdrawiam ;33
Zajebiste! ;D Spodobał mi się Twój styl pisania, ale bardzo bym chciała, żeby te rozdziały były kapkę dłuższe, jeśli można. Jak ja się wczytam to nie mogę przestać, więc liczę na to, że tak będzie i przy tym blogu ;)
OdpowiedzUsuńNie będę znowu pieprzyć, że mam dużo nauki bo testy blablabla. Nie obiecuję, ale postaram się popracować nad długością rozdziałów :)
UsuńŚwietne to! :D
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty masz problem z napisaniem dłuższego rozdziału... xD
Ciekawie się zapowiada, Gerard w roli bohatera... :P
Pisz szybko kolejny, bo jestem strasznie ciekawa, co się stało z Frankiem :)
Mam nadzieję, że to nic poważnego... :<
Weny! <3
P.S. Wpadnij do mnie na nowy rozdział ;)
im-going-to-hell.blogspot.com